"Budapeszt, bogata w historię stolica Węgier. W
Budapeszcie na listę obiektów światowego dziedzictwa kultury wpisano Zamek
Królewski w Budzie, brzeg Dunaju, aleję Andrássy’ego wraz z otoczeniem,
pierwszy odcinek budapeszteńskiego metra – linię M1 (tzw. Milenijna Kolej
Podziemna) i Plac Bohaterów (Hősök tére). W mieście znajdują się liczne
pomniki, kościoły, pałace, zabytki z czasów starożytnych, średniowiecznych i
okupacji tureckiej, budynki użyteczności publicznej i mieszkalne w stylu
barokowym, klasycystycznym, neorenesansowym, eklektycznym i secesyjnym. Są tu
223 muzea i galerie, wśród nich wiele o randze międzynarodowej. Dla turysty dużą
atrakcją są budapeszteńskie mosty: Most Łańcuchowy (inaczej Most Łańcuchowy
Széchenyi’ego, Széchenyi lánchíd), Most Małgorzaty (Margit híd), Most Wolności
(Szabadság híd), czy też najbardziej rozpoznawalny dla obcokrajowców Most
Elżbiety (Erzsébet híd). Ulubionym celem
turystów są też parki: Városliget i Népliget w Peszcie, parki na Wyspie
Małgorzaty i na wyspie Óbudai.Budapeszt jest
znanym miastem uzdrowiskowym - posiada 10 łaźni leczniczych i liczne źródła
mineralne oraz termalne. Wiele z łaźni oraz pijalni stanowi zabytek
architektury i atrakcję turystyczną. Najbardziej znanym
„deptakiem” z drogimi, markowymi sklepami jest Váci utca – niedaleko
peszteńskiego brzegu Dunaju, między Mostem Łańcuchowym a Mostem Elżbiety. Coraz
modniejsza i droższa staje się też al. Andrássy’ego, zwłaszcza odcinek południowy
- od pl. F. Deáka do Oktogonu. Spośród targowisk najpopularniejsze wśród
turystów (i największe) jest Targowisko Centralne (Központi Vásárcsarnok) w
Peszcie przy Moście Wolności."
Po przyjeździe
poszliśmy zostawić plecak do hotelu, wykupiliśmy bilet całodzienne na komunikację i o piątej rano (ludzie wracali dopiero z imprez sobotnich) zaczęła się nasza jednodniowa przygoda z tym miastem. Pojechaliśmy metrem do Budy – weszliśmy pod pomnik św. Stefana, popodziwialiśmy panoramę, powłóczyliśmy się po wzgórzu
zamkowym, po czym zeszliśmy mostem łańcuchowym do Pesztu . O tak wczesnej porze byliśmy chyba jedynymi turystami w tych okolicach, co się okazało fajne, gdyż można było sobie spokonie pochodzić, poza tym światło wschodzącego słońca jest bardzo przyjazne dla zdjęć. Koło katedry św. Stefana, którą zobaczyliśmy też w środku usiedliśmy na pyszną kawę w kawiarni z widokiem na katedrę. Było jeszcze pusto na ulicach, więc nic nie zakłócało przyjemności z picia kawy. Korzystajac z dobrodziejstwa biletu całodziennego poruszaliśmy się metrem i tramwajami po miejscach które chcieliśmy zobaczyć. Właściwie, nie przygotowywaliśmy się specjalnie do zwiedzania Budapesztu, jako że, nie była to nasza pierwsza wizyta w tym mieście. Czasmi fajnie jest powłóczyć się tak bez celu, bez "ciśnienia", że coś jeszcze trzeba zobaczyć.
Mieliśmy okazje zobaczyć miasto od wchodu słońca do nocy i jedno co wiem, to to, że na pewno moge polecać to miasto, gdzie różne języki słyszy się na każdym kroku. Mi najbardziej spodobała się stara dzielnica żydowska, z ciekawymi zaułkami i fajnymi knajpkami. Przez cały dzień udało nam się dużo zobaczyć, nie wchodziliśmy jednak do żadnych galerii i muzeów, czego trochę żałuję, bo parę wystaw zapowiadało się ciekawie. W zderzeniu z Warszawą, którą też lubię, Budapeszt wychodzi na plus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz