Wyjazd do Rumunii chodził po mojej głowie już od jakiegoś czasu. Dzięki sprzyjającym okolicznościom udało się go w tym roku zrealizować. W maju kupiliśmy bilety na samolot do Budapesztu, a planowanie pozostałej części trasy skończyliśmy pod koniec czerwca. 6 lipca 2013 roku wyruszyliśmy Polskim Busem z Gdańska do Warszawy, skąd samolotem udaliśmy się do Budapesztu. Po noclegu w hotelu w Budapeszcie wsiedliśmy na dworcu autobusowym Nepliget do busa jadącego do Oradei, pierwszej miejscowości w Rumunii na naszej trasie. "Oradea
(węg.
Nagyvárad) to stolica krainy historycznej
Kriszana. Miasto liczy, zgodnie ze spisem ludności z 2002 roku, 206 614
mieszkańców. Natomiast liczba mieszkańców całego zespołu miejskiego wynosi ok.
241 tys. Oradea należy do najlepiej rozwiniętych miast w Rumunii. Główne
atrakcje turystyczne to zabytkowe centrum miasta oraz uzdrowiska Băile Felix i
Băile 1 Mai, położone w pobliżu miasta. Muzeul Ţării Crişurilor - sławne muzeum
barokowe z 365 oknami, obecnie nieczynne, a zbiory są transportowane w inne
miejsce. Catedrala barocă - największa barokowa katedra
w Rumunii, Cetatea Oradea - Twierdza Oradea w formie
pięciokąta, obecnie budynek Instytutu Sztuk Pięknych miejscowego uniwersytetu. Biserica cu Lună - wyjątkowy na miarę
europejską kościół z mechanizmem zegarowym wskazującym fazy księżyca Pasajul "Vulturul Negru" pasaż
hotelu "Czarny Orzeł", Muzeul "Ady Endre" - muzeum i dom
jednego z największych węgierskich poetów, Teatrul de Stat - Teatr Narodowy, zbudowany
przez 2 austriackich architektów, którzy stworzyli setki znaczących budowli w
wielu krajach Europy, 100 kościołów, 3 synagogi i największy zbór
baptystyczny w Europie wschodniej."
7 lipca przekroczyliśmy granicę rumuńsko węgierską. Pierwsze spotkanie
z Rumunią – dworzec w Oradei – trochę Cyganów koło dworca, zaczepiający taksówkarze i skwar. Sprawdziliśmy pociąg
do Braszowa i ruszyliśmy w miasto. Przepiękne kamienice, katedra
barkowa i urokliwe ulice w centrum miasta. Pierwszy obiad – zupa i makaron plus piwo - na tarasie w podwórzu kamienicy. Sympatyczny kelner w restauracji, jak się później okazało, jeden z nielicznych z takim podejściem w tym kraju. Po obiedzie orzeźwiająca kawa z
lodami na deptaku. Kamienice
zachwycające – pierwsze zetknięcie z Rumunią bardzo pozytywne. Ciągle znajdowaliśmy coś ciekawego w architekturze miasta, przygladaliśmy się nieustannie otoczeniu. Trochę ciężko spacerowało z 17 kilowym plecakiem, jednakże radość z pobytu w takim miejscu wszystko wynagradzała!
Na zdjęciach powyżej jedna z kamienic w Oradei i pasaż handlowy hotelu "Czarny Orzeł".
Wieczorem wsiedliśmy do nocnego pociągu jadącego do Braszowa. Pierwsze spotkanie z koleją rumuńską - miejsca mieliśmy zarezerwowane, gdyż innej możliwości w pociągach Inter Regio tam nie ma. Standard pociągów podobny do polskich TLK, więc nie było źle, nawet udało się pospać trochę w nocy. Około 7 rano 8 lipca, z godzinnym opóźnieniem dotarliśy na miejsce.
"Braszów (rum.
Braşov, węg. Brassó, niem. Kronstadt, saski dialekt
siedmiogrodzki Krunen) – miasto w środkowej Rumunii, w okręgu Braszów
(Siedmiogród). Liczba ludnościokoło 286
tys. Zabytki - rozległe Stare Miasto, reprezentujące różne
style architektoniczne, z ratuszem, którego początki sięgają 1410,
późnośredniowieczny Czarny Kościół (rum. Biserica Neagră), wybudowany 1382-1477
cerkiew św. Mikołaja (XIV w.) Şchei -
dawna dzielnica rumuńska, za murami miejskimi (wewnątrz murów znajdowała się
dzielnica saska), zachowana część murów
miejskich z basztami, wieżami i murami miejskimi, synagoga z 1901."
Po przyjeździe
tym razem bagaże zosawiliśmy w przechowalni. Jako że, była 7 rano to poszliśmy najpierw sprawdzić gdzie leży
hotel. Blisko dworca znajduje się większość wieżowców więc nie wyglądało to zbyt zachęcająco –
im głębiej wchodziliśmy w miasto, tym było coraz ciekawiej. Po sprawdzeniu jak dojść do hotelu postanowiliśmy pojechać pociągiem do Sinai.
"Sinaia – miasto w centralnej części
Rumunii, w okręgu Prahova. Sinaia leży w dolinie rzeki Prahova, u stóp gór
Bucegi. Znajduje się tam
pałac Peleş o architekturze w stylu bawarskim, prywatna własność byłego króla
Michała I. Król zgodził się otworzyć pałac dla zwiedzających w zamian za
odpowiednie wynagrodzenie dla rodziny królewskiej. W skład kompleksu
wybudowanego dla rumuńskiej rodziny królewskiej wchodzi także pałac Pelişor.
Wzniesiony został w latach 1873-1883 z polecenia króla Rumunii Karola I.
Budowany był według planów niemieckiego architekta Wilhelma Doderera. Natomiast pałac Pelisor zbudowany został w latach 1899-1903 z
polecenia króla Karola I dla swego bratanka i następcy Ferdynanda i jego
małżonki. Zaprojektował go
Czech Karel Liman w stylu Art Nouveau, a meble i wystrój wnętrz zostały
zaprojektowane przez wiedeńczyka Bernharda Ludwiga. "
Jechaliśmy pociągiem bezprzedziałowym, w dość dobrym stanie, najważniejsze jednak były widkoki za oknem - góry jak okiem sięgnąć. Po przyjeździe najpierw poszliśmy do Monastyru Sinaia. Klasztor został wzniesiony w latach 1690-1695. Bardzo fajna architektura monastyru i jakiś wyczuwalny spokój, tak potrzebny po nocnej podróży pociągiem. Następnie udaliśmy się w stronę pałacu (Peles). Gdy go
zobaczyliśmy z daleko byliśmy zachwyceni, aż nas zatkało – na tle gór wyglądał jak z bajki. Poniedziałek więc
zwiedzanie okazało się niemożliwe, nie sprawdziliśmy tego wcześniej, jednakże za tak zwane „piwo" dla
strażnika podeszliśmy pod pałac porobić zdjęcia. Architektura pałacu dla mnie rewelacyjna,
małe, zadbane ogrody, rzeźby, no i widok na góry. Następnie pochodziliśmy po kompleksie
pałacowowym z mniejszym pałacaem (Pelisor) i pozostałymi zabudowaniami
kompleksu. W drodze na dworzec podziwialiśmy okazale się reprezentujące miescowe hotele i pensjonaty. Na miejscu podczas pałaszowania małej piizy i hot doga zaskoczył nas deszcz, na szczęscie okazał się krótkotrwały i jak się później okazało jedyny w trakcie naszej siedmiodniowej przygody z tym krajem. Z Sinai do Braszowa
pojechaliśmy już autobusem, gdyż na pociąg powrotny musielibyśmy czekać kilka godzin.
Na zdjęciach powyżej pałac cerkiew w Monastyrze Sinaia oraz Peles.
Po przyjeździe
zameldowaliśmy się w hotelu, marsz około półgodzinny z plecakiem w 30 stopniowym upale był dosyć wyczerpujący. Hotel, choć położony około piętnastu minut od centrum okazał się przyzwoity, z
wejściami do pokoji z galerii zewnętrznej. Po krótkiej drzemce
i kapieli poszlismy zachwycać się
Braszowem. Rynek zrobił na mnie niesamowite wrażenie – fajny
ratusz, no i wdok na wzgórze Tempa z napisem Brasov, w stylu "Hollywood". Powłóczyliśmy się po
uliczkach Braszowa, stare domki i kamienice, dosyć wąskie uliczki, stare bramy wjazdowego obok każdego budynku, pełno restauracji i kafejek i dosyć dużo turystów - mnie osobiście zachwycił klimat miasta. Obiadokolacja w
restauracji Normandia (w ogródku na ulicy smakowała), a piwo orzeźwiająco chłodziło.
Powłóczyliśmy się jeszcze trochę wieczorem po mieście, w tym wzdłuż murów miejskich i zmęczeni a zarazem bardzo zadowoleni poszliśmy spać.
Na zdjęciach: jedna z ulic w Braszowie, rynek i cytadela.
W środę, 10 lipca, po skromym śniadaniu poszliśmy zobaczyć i zwiedziliśmy w środku CzarnyKościół. Ciekawe były wszędzie wiszące dywany, które były najczęściej darem dla świątyni. Na miejscug była akurat wycieczka z Polski, któej zachowanie od razu zwracało uwagę, ale dizęki temu mogliśmy trochę posłuchać o historii kościałą w rodzimym języku. Następnie poszliśmy do sygagogi i po szybkim zwiedzaniu udaliśmy się kolejką na wzgórze Tampa.
Widok ze wzgórza na miasto niesamowity, dokładnie widac układ ulic i co mi sie najbardziej podobało, to te czerwone dachy!
Po szybkim obiedzie - pizza w restauracji Kowlun
pojechaliśmy pociągiem Regio do Sighisoary. Standard pociągu trochę gorszy
niż u nas, no i tutaj ciekawostka - konduktor sprawdzał bilety z
policjantem, gdyż dosyć dużo Romów bez biletów podróżówąło tym pociągiem. Do Sighisoary dotarliśmy po 17. "Sighișoara (węg. Segesvár, niem. Schäßburg,
łac. Castrum Sex, pol. Segieszów) – miasto w środkowej Rumunii, nad rzeką
Wielką Tyrnawą (rum. Târnava Mare) w Siedmiogrodzie, jeden z najlepiej
zachowanych średniowiecznych zespołów miejskich w Europie Środkowo-Wschodniej.
W 1849 miała tu miejsce jedna z bitew w powstaniu węgierskim, w której
najprawdopodobniej poległ adiutant Józefa Bema, węgierski poeta Sándor
Petőfi. Centrum Sighișoary znajduje się
pod ochroną jako znakomity przykład niewielkiego ufortyfikowanego średniowiecznego
grodu, wpisanego na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Co roku w
lipcu w starej twierdzy odbywa się Festiwal Średniowieczny. Sighișoara jest
znana z powodu znakomicie zachowanego Starego Miasta. Punktem
charakterystycznym miasta jest stara Wieża Zegarowa wysoka na 64 m, wzniesiona
w 1556 roku. Dziś mieści się w niej Muzeum Historyczne. Innymi atrakcjami
są: XIV-wieczna twierdza z licznie zachowanymi
bramami miejskimi, zabytkowy cmentarz ewangelicki, nadal używany
(głównie przez społeczność niemieckojęzyczną), gotycki kościół ewangelicki (dawniej
katolicki), zwany Kościołem na Wzgórzu (Bergkirche), Dom Paulinus, niedaleko Wieży Zegarowej, dziś
mieści się tam restauracja, prawosławna Katedra Trójcy Świętej z lat 30.
XX wieku."
Po przyjeździe udaliśmy się do hotelu . Trochę kluczyliśmy zanim go znaleźliśmy –
Hotel Rex na osiedlu mieszkaniowym, wyglądało to tak, jakby jeden z bloków przekształcono na hotel, położony około 15
minut od Starówki. Po zameldowaniu poszliśmy podziwiać Sighisoarę i muszę przyznac, że mnie
miasteczko zachwyciło! Turystów dosyć dużó, lecz tłoków w uliczkach nie było, w paru miejscach ludzie malowali z rostawionymi sztalugami, dużo sklepików z pamiątkami no i kolorowe kamieniczki. Samo wejście na starówkę przez Wieżę Zegarową wywiera wrażenie. W tym dniu powłóczyliśmy się na spokojnie uliczkami po mieście, przyglądając się wszystkiemu z ciekawością.
Poniżej widok na Sighisoarę z charakterystyczną wieżą zegarową.
W czwartek po śniadaniu
pojechaliśmy do Sybina. " Sybin (rum. Sibiu, węg. Nagyszeben, niem.
Hermannstadt) – miasto w środkowej Rumunii, w Siedmiogrodzie, stolica okręgu
Sybin. Liczy 154 892 mieszkańców. Leży nad rzeką Cibin, dopływem Aluty. Sybin (rum. Sibiu) to prawdziwa perła
średniowiecznej i barokowej architektury, miasto przepojone duchem kultury
zachodniej, będące zawsze najważniejszym ośrodkiem kulturalnym Siedmiogrodu. Posiada uroczą starówkę otoczoną dobrze zachowanymi średniowiecznymi
fortyfikacjami. Centrum starówki sklada się z trzech połącznych placów: Dużego
(Piata Mare), Małego (Piata Mica) i Huet. Przy tych placach znajduje się kilka
kosciółów z których najważniejszym jest bardzo ciekawy protestancki kosciół
parafialny. Inną
charakterystyczną budowlą Sybina jest wzniesiony w 1777 r. barokowy Pałac
Brukhental o charakterystycznej zielonkawiej barwie, obecnie mieszczący ciekawą
kolekcję barokowego malarstwa zachodnioeuropejskiego. Innymi
charakterystycznymi elementami starówki są wzniesiona w XIII wieku
charakterystyczna wieża ratuszowa (Turnul Sfatului) oraz średniowieczny, bardzo
malowniczy pasaż schodów (Pasajul scarilor). Elementem kultury czysto
rumuńskiej jest zbudowana w 1902 r. imponująca i reprezentacyjna cerkiew
metropolitalna Św. Trójcy. Miasto liczy ok. 155.000 mieszk., było stolicą
kulturową Europy 2007. "
Czuliśmy się w
tym dniu zmęczeni – po przyjeździe zobaczyliśmy gdzie jest dworzec i
sprawdziliśmy pociąg do Sighisoary. Zwiedzjąc Sybin natykaliśmy sie co jakiś
czas na współtowarzyszy jazdy autobusem. W tym dniu trafiliśmy niestety
na przygotowania do wyściugu kolarskiego w Sybinie, więc obraz miasta zakłócały barierki porozstawiane w różnych częściach miasta. Niespodzianką były dziewczyny z szarfami miss z
całego świata, ćwiczące jakiś układ na rynku. Najpierw poszliśmy na Wieżę Ratuszowa – super wystawa w 3D – dostaliśmy okulary do oglądania więc trochę zabawy było i przyznam, że strasznie
mi się tam podobało. Pomimo zmęczenia powłóczyliśmy się po Sybinie, tak na spokojnie, z
przerwami. Szczególne wrażenie wywierają tzw. oczy Sybina, czyli wywietrzniki w dachach kamienic, które wyglądają, jakby to były lekko przymknięte oczy przyglądające się miastu.
W Sybinie dużo ładnych kamienic, fajne wąskie uliczki ze schodkami i moje ulubione czerwone dachy. Dosyć mało turystów niestety było widać, ale może sprawił to
upał, nie za bardzo zachęcający do zwiedzania. Przez to, że byliśmy dosyć zmęczeni, to nie mieliśmy siły nawet, żeby się zachwycać, dopiero
w drodze powrotnej do Sighisoary zacząłem doceniać jakie fajne jest to miasto.
Powyżej na zdjęciach: Oczy Sybina i widok na Sybin z widocznym Mostem Kłamców.
Na piątek 12 lipca zaplanowaliśy sobie
luźny dzień w Sighisoarze. W końcu można było się wyspać i wypoczętym kontynuowacćzwiedzanie miasta. W tym dniu wybraliśmy się schodami
szkolnymi na górę zobaczyć kościół wktórym było widać połączeniu stylów – romańskiego i gotyckiego.
Przy kościele ciekawy cmentarz ewangelicki – na nagrobkach często napisane były zawody
jakie zmarli wykonywali. Mnie zachwyciła bardzo urokliwa baszta z dobudowany
domkiem służąca za mieszkanie opiekunowi cmenarza. Pospacerowaliśmy po
Sighisoarza, w tym poszliśmy na „drugą” stronę - fajny widok i zdjęcia z drugiej
strony na wzgórze ze Starym Miastem. Po południu "wizyta" w Kauflandzie. Jak jestem za granicą to staram się zajść chociaż raz do supermarketu, popatrzeć na ceny i towary jakie tam mają, przy okazji zrobiliśmy zakupy. Wieczorem jeszcze raz wróciliśmy na Starówkę – spacer i
nocne zdjecia Sighisoary, szkoda jedynie, że bez statywu.
Na zdjęciach uliczki Sigishoary i ujęcie nocne.
Przed nami ostatni dzień zwiedzania Rumunii. Z Sighisoary
pojechaliśmy pociągiem do Kluża - Napoki. W przedziale międzynarodowo - osoby rozmawiające po wegiersku, Rumunki no i dwie
Holenderki (matka i córka – kupili dom w 2001 roku w Rumuni tylko na wakacje,
aż w końcu się tam przeprowadzili w 2012 roku – jednak Rumunia przyciąga). Pociąg oczywiście opóźniony – na miejscu byliśmy po 16. "Kluż-Napoka
– stolica Transylwanii. Liczy około 320 tys. mieszkańców. Jako miasto z niezwykle długa tradycją
Kluż-Napoca może się poszczycić kilkoma ciekawymi obiektami. Przede wszystkim
są to stare miejskie place i zabytkowe obiekty sakralne. Na czele listy
znajduje się Plac Avrama Iancu, przy którym znajduje się kilka wartych
obejrzenia budynków. Jest tu przepiękna prawosławna katedra oraz Teatr
Narodowy, a w centrum placu mozna podziwiać Statuę Avrama Incu. Kolejny plac w
mieście to Plac Unii wraz z kościołem katolickim oraz wznoszącym się przy nim
pomnikiem króla Macieja Korwina. Plac jest otoczony barokowymi, renesansowymi i
gotyckimi kamiecicami. Pomnik Michała Walecznego stoi przy Placu Mihai
Viteazul. Ciekawy jest też Plac Luciana Blagi, przy którym można obejrzeć
Bibliotekę Uniwersytecką. Oprócz placów w kluż Napoka jest też piękny Ogród
Botaniczny, Park Centralny oraz ulice: Uniwersytecka z budynkiem szkoły wyższej
i kościołem reformowalnym oraz Ulica Georga Baritiu, przy której znajduje się
Uniwersytet Techniczny. W Kluż-Napoka warto też zajrzeć do neologicznej
synagogi i na cmentarz Házsongárd z XVI wieku, a także odwiedzić jedno z
licznych muzeów: Muzeum Etnograficzne Siedmiogrodu, Muzeum Historyczne, Muzeum
Sztuki, Muzeum Zoologii i Muzeum Farmacji."
Oddaliśmy bagaż do przechowalnii, znaleźliśmy dworzec autobusowy (autogara FANY) przy czym dowiedzieliśmy
się, ze autobus do Budapesztu odjeżdza o 22 a nie 23, jak mieliśmy na biletach. Poszliśmy zwiedzac Kluż - zabudowa wydaje się większa niż w Braszowie czy Sybinie –
trochę knajpek w okolicy domu Mateja Korvina, bardzo łądna cerkiew. Powłóczyliśmy się trochę po mieście, jednakże miasto aż tak mnie nie zachwyciło, w głowie miałem cały czas Braszów, gdzie siedząc na rynku można patrzeć na góry, których widok tak bardzo lubię. Na dworcu autobusowym czekaliśmy z dwiema Polkami, które zwiedzały Bułgarię
i Rumunię. Pół autobsu Polaków
- dzieciaki wracały z jakiegoś obozu w Rumunii, więc było swojsko. I tak powoli zakończyła się nasza przygoda z Rumunią. Będzie co wspominać!!!