niedziela, 1 września 2013

Stralsund, Greifswald, Zinnowitz

19 sierpnia, przy okazji pobytu w Świnoujściu wybraliśmy się koleją UBB na wycieczkę do Stralsundu, Greifswaldu i Zinnowitz.
"Stare Miasto Stralsundu  zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Na Starym Mieście ujrzeć można wielką różnorodność architektoniczną, z wieloma uroczymi domami szczytowymi ówczesnych kupców, z kościołami, wąskimi uliczkami oraz placami. Spośród ponad 800 budynków Stralsundu podlegających ochronie jako zabytki, ponad 500 znajduje się na Starym Mieście."
To niewielkie, ale urokliwe hanzeatyckie miasto, leżące na Euroejskim Szlaku Gotyku Ceglanego. Jadąc drogą lądową na Rugię nie sposób ominąć Stralsundu. My jednak ze względów czasowych zdecydowaliśmy się na zwiedzenie samego Stralsundu. Ciekawa Starówka, mi przypominała trochę toruńską (też mają Dwór Artusa),a dla chętnych Oceanarium do zwiedzenia, uznane za Europejskie Muzeum Roku 2010.
 
 
Po kilku godzinach zwiedzania Stralsundu udaliśmy się do miejscowości Greifswald. To kolejne miejsce na Szlaku Gotyku Ceglanego, a także ośrodek uniwersytecki, popularny szczególnie wśród studenów medycyny, ze względu na nowoczesną klinikę uniwersytecką. Po wyjściu z dworca myślałem, że dwie godziny w tym miejscu to za dużo, jednakże Starówka i jej okolice bardzo mi się spodobały i uważam, że są warte zwiedzenia.
 
 
Ostatnim naszym przystankiem w drodze do Świnoujścia była miejscowość Zinnowitz na wyspie Uznam. Miejscowość w stylu Osteebad Heringsdorf, ma jednakże dodatkową atrakcję - gondolę, która zanurza sie w Bałtyku, z której można "podziwiać" podwodny świat. My z tej atrakcji nie skorzystaliśmy, przeszliśmy się tylko po molo, zobaczyliśmy jak gondola się zanurza i udaliśmy się w drogę powrotną do Świnoujścia.
 

czwartek, 29 sierpnia 2013

Uznam i Wolin

W piątek 16 sierpnia na dworcu w Gdańsku zacząła się naszą kolejna wyprawę wakacyjna - tym razem miejscem docelowym było Świnoujście. Pociągiem udaliśmy się do Szczecina Dąbie i tam przesiedliśmy się na pociąg do Świnoujścia, gdzie stacja kolejowa jest umiejscowiona w bezpośrednim otoczeniu przeprawy promowej Warszów, więc nie musieliśmy z plecakiem za dużo chodzić.
 
Po kilkunastu minautach maszerowania od zejścia z promu znaleźliśmy się na campingu Relax, który na cztery dni stał się nasza bazą wypadową.  Ośrodek co prawda ma lata świetnosci za sobą, jednakże lokalizacja w odległości kilku minut od morza wynagradzała wszystko.
W sobotę wypożyczyliśmy z balticbike.pl rowery i po śniadaniu udaliśmy się na wyprawę do Międzyzdrojów. Po drodze zahaczyliśmy o forty świnoujskie mi. Zachodni i Anioła, po czym przeprawiliśmy się na Wolin. Ścieżka rowerow po dojechaniu do terminalu gazowego biegnie w całości przez las, trochę więc namachaliśmy się nogami, gdyż droga leśna często jest piaszczysta, no i trochę pagórków jest do pokonania. Po drodze w okolicach Lubiewa zatrzymaliśmy sie na kąpiel w morzu - fajny relaks po przejechaniu kilkunastu kilometrów. Same Międzyzdroje z morzem ludzi na plaży mnie nie zachwyciły. Podejrzewam, że poza sezonem mogłyby podbić moje serce.
 

 
Za to wieczorem udaliśmy się na plażę w Świnoujsciu - cisza i spokój, a wszędzie latające lampiony, których co prawda nie jestem zwolennikiem,  dodawały uroku. Szum fal zawsze działa na mnie niezwykle kojąco, a po całodziennej jeździe rowerem taki dzwięk koi duszę i relaksuje ciało.
 
W niedzielę wyruszaliśmy "za granicę" podziwiać nadmorskie miejscowosci po niemieckiej stronie wyzpy Uznam. Kolejno przejechaliśmy przez Ahlbeck, Heringsdorf i Basin  (takie nasze małe Trójmiasto tworzące miejscowość Ostseebad Heringsdorf). Wygodna i szeroka ścieżka rowerowa ułatwiała poruszanie się. Mi osobiście bardzo te miejscowości przypadły do gustu. W każdej obowiązkowe molo i wiklinowe kosze dla plażowiczów. Dużo starych willi położonych bezpośrednio przy deptaku dodaje tym miejscowosciom uroku. Ścieżką rowerową dojechaliśmy do miejscowości Uckeritz, a w drodze powrotnej w Basin nasze ciała mogły w pełni pooddychać na plaży nudystów.
 
 
Wypraw w te strony była strzałem w dziesiątkę. Na kilka dni warto wybrać sie tam na rowery, a dla lubiących leniuchowanie na urlopie przepiękne plaże są na wyciągnięcie ręki.


wtorek, 6 sierpnia 2013

Toruń

Mimo lejącego się żaru z nieba postanowiliśmy wybrać się 3 sierpnia na jeden dzień do Torunia. Do miasta, które odwiedzałem kilkakrotnie, mi. wycieczka szkolna w szkole podstawowej i któremu nie miałem okzji przyjrzeć się bliżej. Tradycyjnie udalismy się środkami komunikacji zbiorowej. Podróż pociągiem z Grudziądza, z użyciem autobusu komunikacji zastępczej między Wrocławkami a Grzywną, zajęła około półtorej godziny. Wysiedliśmy na stacji Toruń Miasto i zwiedzanie zaczęlismy od Rynku Nowomiejskiego. Zespół Staromiejski Torunia jest jednym z najcenniejszych zespołów zabytkowych w Polsce, a pod względem ilości zachowanych kamienic z okresu średniowiecza znajduje się na czołowym miejscu wśród miast południowego pobrzeża Bałtyku i Morza Północnego. W 1997 roku został on wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Składa się z trzech głównych części: Starego Miasta, Nowego Miasta i terenu dawnego zamku krzyżackiego. Na obszarze tym znajduje się ok. 1100 obiektów wpisanych do rejestru zabytków.W Toruniu spędziliśmy prawie cały dzień, włócząc się po uliczkach, podziwiając kamienice z różnych epok, dwukrotny odpoczynek nad Wisła przy zimnym piwie i obiad w Pierogarni Stary Toruń, w której ceny może nie są najniższe, jednakże pierogi pierwsza klasa.
Poniżej parę zdjęć z różnych miejsc w Toruniu.





środa, 31 lipca 2013

Żuławska Kolej Dojazdowa

W niedzielę 28 lipca wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę do Stegny. Z Gdańska do Świbna dostaliśmy się autobusem 112, gdzie dotarliśmy z lekkim opóźnieniem. Zapomniałem, że w niedzielę, podczas wakacji, żeby wjechać na Wyspę Sobieszewską, to trzeba trochę w korkach postać. Przed mostem niespodzianka - musieliśmy wysiąść z autobusu i most pokonać pieszo - autobu może przejechać przez most tylko z osobami siedzącymi w pojeździe. Gdy wysiedliśmy w Świbnie (przystanek Przystań), okazało się, że prom powoli się zapełnia. Przeprawa promem na drugi brzeg Wisły zajmuję chwilę. Ciekawe przeżycie, szczególnie jak jest się na śrdku Wisły i widać jak uchodzi ona do morza.



Po przepłynięciu udaliśmy się na stację kolejki wąskotorowej Prawy Brzeg Wisły. Rozkład jazdy można znaleźć tutaj:
http://ptmkz.pl/
Postanowiliśmy, że pojedziemy kolejką do Jantaru, a później plażą dojdziemy do Stegny. Jazda kolejką (odkrytym wagonem) sprawiała wielką frajdę. Kolejka jedzie co prawda z niewielką prędkością, ale dzięki temu można spokojnie przypatrywać się otoczeniu i wygodnie fotografować. Trasa kolejki biegnie w większości trasy równolegle do szosy Mikoszewo - Sztutowo, więc jadące kolejką dzieciaki mogły machać do przejeżdzających samochodów i przechodzących ludzi - radość dla nich wielka.


My wysiedliśmy na stacji Jantar Młyn, po czym udaliśmy się na plażę - tutaj żadnej niespodzianki nie było - ręcznik przy ręczniku i pełno ludzi w wodzie. Żeby na chwilę odpocząć na plaży znaleźliśmy wolny odcinek, ze względu na glony, między Junoszynem a Stegną.


Nie jestem zwolennikiem wylegiwania się na plaży, więc po krótki odpoczynku udaliśmy się wzdłuż plaży do Stegny, gdzie bardzo chciałem zobaczyć kościół, z oryginalnymi zdobieniami w środku. Niestety trafiliśmy na mszę, więc zdjęć nie mogłem porobić, a szkoda, bo dla mnie, to taka mała perełka architektury.

 
W Świbnie, czekając dosyć długo na autobus powrotny "ustrzeliliśmy" jeszcze małą kapliczkę Gwiazdy Morza,
 


 
a w drodze powrotnej, przezornie zajęliśmy miejsca siedzące w autobusie, żeby uniknąć przebiegania przez most:-)
 

sobota, 20 lipca 2013

Jeden dzień w Budapeszcie

Do Budapesztu zawitaliśmy w drodze powrotnej z Rumunii. Przed piątą rano w niedzielę 14 lipca wysiedliśmy na dworcu Nepliget z autobusu wiozącego nas z rumuńskiej Kluż - Napoki.

"Budapeszt, bogata w historię stolica Węgier. W Budapeszcie na listę obiektów światowego dziedzictwa kultury wpisano Zamek Królewski w Budzie, brzeg Dunaju, aleję Andrássy’ego wraz z otoczeniem, pierwszy odcinek budapeszteńskiego metra – linię M1 (tzw. Milenijna Kolej Podziemna) i Plac Bohaterów (Hősök tére). W mieście znajdują się liczne pomniki, kościoły, pałace, zabytki z czasów starożytnych, średniowiecznych i okupacji tureckiej, budynki użyteczności publicznej i mieszkalne w stylu barokowym, klasycystycznym, neorenesansowym, eklektycznym i secesyjnym. Są tu 223 muzea i galerie, wśród nich wiele o randze międzynarodowej. Dla turysty dużą atrakcją są budapeszteńskie mosty: Most Łańcuchowy (inaczej Most Łańcuchowy Széchenyi’ego, Széchenyi lánchíd), Most Małgorzaty (Margit híd), Most Wolności (Szabadság híd), czy też najbardziej rozpoznawalny dla obcokrajowców Most Elżbiety (Erzsébet híd). Ulubionym celem turystów są też parki: Városliget i Népliget w Peszcie, parki na Wyspie Małgorzaty i na wyspie Óbudai.Budapeszt jest znanym miastem uzdrowiskowym - posiada 10 łaźni leczniczych i liczne źródła mineralne oraz termalne. Wiele z łaźni oraz pijalni stanowi zabytek architektury i atrakcję turystyczną. Najbardziej znanym „deptakiem” z drogimi, markowymi sklepami jest Váci utca – niedaleko peszteńskiego brzegu Dunaju, między Mostem Łańcuchowym a Mostem Elżbiety. Coraz modniejsza i droższa staje się też al. Andrássy’ego, zwłaszcza odcinek południowy - od pl. F. Deáka do Oktogonu. Spośród targowisk najpopularniejsze wśród turystów (i największe) jest Targowisko Centralne (Központi Vásárcsarnok) w Peszcie przy Moście Wolności."
Po przyjeździe poszliśmy zostawić plecak do hotelu, wykupiliśmy bilet całodzienne na komunikację i o piątej rano (ludzie wracali dopiero z imprez sobotnich) zaczęła się nasza jednodniowa przygoda z tym miastem. Pojechaliśmy metrem do Budy – weszliśmy pod pomnik św. Stefana, popodziwialiśmy panoramę, powłóczyliśmy się po wzgórzu zamkowym, po czym zeszliśmy mostem łańcuchowym do Pesztu . O tak wczesnej porze byliśmy chyba jedynymi turystami w tych okolicach, co się okazało fajne, gdyż można było sobie spokonie pochodzić, poza tym światło wschodzącego słońca jest bardzo przyjazne dla zdjęć. Koło katedry św. Stefana, którą zobaczyliśmy też w środku usiedliśmy na pyszną kawę w kawiarni z widokiem na katedrę. Było jeszcze pusto na ulicach, więc nic nie zakłócało przyjemności z picia kawy. Korzystajac z dobrodziejstwa biletu całodziennego poruszaliśmy się metrem i tramwajami po miejscach które chcieliśmy zobaczyć. Właściwie, nie przygotowywaliśmy się specjalnie do zwiedzania Budapesztu, jako że, nie była to nasza pierwsza wizyta w tym mieście. Czasmi fajnie jest powłóczyć się tak bez celu, bez "ciśnienia", że coś jeszcze trzeba zobaczyć. Mieliśmy okazje zobaczyć miasto od wchodu słońca do nocy i jedno co wiem, to to, że na pewno moge polecać to miasto, gdzie różne języki słyszy się na każdym kroku. Mi najbardziej spodobała się stara dzielnica żydowska, z ciekawymi zaułkami i fajnymi knajpkami. Przez cały dzień udało nam się dużo zobaczyć, nie wchodziliśmy jednak do żadnych galerii i muzeów, czego trochę żałuję, bo parę wystaw zapowiadało się ciekawie. W zderzeniu z Warszawą, którą też lubię, Budapeszt wychodzi na plus.



Powyżej parę ujęć z Budapesztu o różnych porach.

Rumunia 2013

Wyjazd do Rumunii chodził po mojej głowie już od jakiegoś czasu. Dzięki sprzyjającym okolicznościom udało się go w tym roku zrealizować. W maju kupiliśmy bilety na samolot do Budapesztu, a planowanie pozostałej części trasy skończyliśmy pod koniec czerwca. 6 lipca 2013 roku wyruszyliśmy Polskim Busem z Gdańska do Warszawy, skąd samolotem udaliśmy się do Budapesztu. Po noclegu w hotelu w Budapeszcie wsiedliśmy na dworcu autobusowym Nepliget do busa jadącego do Oradei, pierwszej miejscowości w Rumunii na naszej trasie. "Oradea (węg. Nagyvárad) to stolica krainy historycznej Kriszana. Miasto liczy, zgodnie ze spisem ludności z 2002 roku, 206 614 mieszkańców. Natomiast liczba mieszkańców całego zespołu miejskiego wynosi ok. 241 tys. Oradea należy do najlepiej rozwiniętych miast w Rumunii. Główne atrakcje turystyczne to zabytkowe centrum miasta oraz uzdrowiska Băile Felix i Băile 1 Mai, położone w pobliżu miasta. Muzeul Ţării Crişurilor - sławne muzeum barokowe z 365 oknami, obecnie nieczynne, a zbiory są transportowane w inne miejsce. Catedrala barocă - największa barokowa katedra w Rumunii, Cetatea Oradea - Twierdza Oradea w formie pięciokąta, obecnie budynek Instytutu Sztuk Pięknych miejscowego uniwersytetu. Biserica cu Lună - wyjątkowy na miarę europejską kościół z mechanizmem zegarowym wskazującym fazy księżyca  Pasajul "Vulturul Negru" pasaż hotelu "Czarny Orzeł",  Muzeul "Ady Endre" - muzeum i dom jednego z największych węgierskich poetów, Teatrul de Stat - Teatr Narodowy, zbudowany przez 2 austriackich architektów, którzy stworzyli setki znaczących budowli w wielu krajach Europy, 100 kościołów, 3 synagogi i największy zbór baptystyczny w Europie wschodniej."
7 lipca przekroczyliśmy granicę rumuńsko węgierską. Pierwsze spotkanie z Rumunią – dworzec w Oradei – trochę Cyganów koło dworca, zaczepiający taksówkarze i skwar. Sprawdziliśmy pociąg do Braszowa i ruszyliśmy w miasto. Przepiękne kamienice, katedra barkowa i urokliwe ulice w centrum miasta. Pierwszy obiad – zupa i makaron plus piwo - na tarasie w podwórzu kamienicy. Sympatyczny kelner w restauracji, jak się później okazało, jeden z nielicznych z takim podejściem w tym kraju. Po obiedzie orzeźwiająca kawa z lodami na deptaku. Kamienice zachwycające – pierwsze zetknięcie z Rumunią bardzo pozytywne. Ciągle znajdowaliśmy coś ciekawego w architekturze miasta, przygladaliśmy się nieustannie otoczeniu. Trochę ciężko spacerowało z 17 kilowym plecakiem, jednakże radość z pobytu w takim miejscu wszystko wynagradzała!

Na zdjęciach powyżej jedna z kamienic w Oradei i pasaż handlowy hotelu "Czarny Orzeł".
Wieczorem wsiedliśmy do nocnego pociągu jadącego do Braszowa. Pierwsze spotkanie z koleją rumuńską - miejsca mieliśmy zarezerwowane, gdyż innej możliwości w pociągach Inter Regio tam nie ma. Standard pociągów podobny do polskich TLK, więc nie było źle, nawet udało się pospać trochę w nocy. Około 7 rano 8 lipca, z godzinnym opóźnieniem dotarliśy na miejsce.
"Braszów (rum. Braşov, węg. Brassó, niem. Kronstadt, saski dialekt siedmiogrodzki Krunen) – miasto w środkowej Rumunii, w okręgu Braszów (Siedmiogród). Liczba ludnościokoło  286 tys. Zabytki  -  rozległe Stare Miasto, reprezentujące różne style architektoniczne, z ratuszem, którego początki sięgają 1410, późnośredniowieczny Czarny Kościół (rum. Biserica Neagră), wybudowany 1382-1477 cerkiew św. Mikołaja (XIV w.)  Şchei - dawna dzielnica rumuńska, za murami miejskimi (wewnątrz murów znajdowała się dzielnica saska),  zachowana część murów miejskich z basztami, wieżami i murami miejskimi,  synagoga z 1901."
Po przyjeździe tym razem bagaże zosawiliśmy w przechowalni. Jako że, była 7 rano  to poszliśmy najpierw sprawdzić gdzie leży hotel. Blisko dworca znajduje się większość wieżowców więc nie wyglądało to zbyt zachęcająco – im głębiej wchodziliśmy w miasto, tym było coraz ciekawiej. Po sprawdzeniu jak dojść do hotelu  postanowiliśmy pojechać pociągiem do Sinai.
"Sinaia – miasto w centralnej części Rumunii, w okręgu Prahova. Sinaia leży w dolinie rzeki Prahova, u stóp gór Bucegi. Znajduje się tam pałac Peleş o architekturze w stylu bawarskim, prywatna własność byłego króla Michała I. Król zgodził się otworzyć pałac dla zwiedzających w zamian za odpowiednie wynagrodzenie dla rodziny królewskiej. W skład kompleksu wybudowanego dla rumuńskiej rodziny królewskiej wchodzi także pałac Pelişor. Wzniesiony został w latach 1873-1883 z polecenia króla Rumunii Karola I. Budowany był według planów niemieckiego architekta Wilhelma Doderera.  Natomiast pałac Pelisor zbudowany został w latach 1899-1903 z polecenia króla Karola I dla swego bratanka i następcy Ferdynanda i jego małżonki. Zaprojektował go Czech Karel Liman w stylu Art Nouveau, a meble i wystrój wnętrz zostały zaprojektowane przez wiedeńczyka Bernharda Ludwiga. "
Jechaliśmy pociągiem bezprzedziałowym, w dość dobrym stanie, najważniejsze jednak były widkoki za oknem - góry jak okiem sięgnąć. Po przyjeździe najpierw poszliśmy do Monastyru Sinaia. Klasztor został wzniesiony w latach 1690-1695. Bardzo fajna architektura monastyru i jakiś wyczuwalny spokój, tak potrzebny po nocnej podróży pociągiem. Następnie udaliśmy się w stronę pałacu (Peles). Gdy go zobaczyliśmy z daleko byliśmy zachwyceni, aż nas zatkało – na tle gór wyglądał jak z bajki. Poniedziałek więc zwiedzanie okazało się  niemożliwe, nie sprawdziliśmy tego wcześniej, jednakże za tak zwane „piwo" dla strażnika podeszliśmy pod pałac porobić zdjęcia. Architektura pałacu dla mnie rewelacyjna, małe, zadbane ogrody, rzeźby,  no i widok na góry. Następnie pochodziliśmy po kompleksie pałacowowym z mniejszym pałacaem (Pelisor) i pozostałymi zabudowaniami kompleksu. W drodze na dworzec podziwialiśmy okazale się reprezentujące miescowe hotele i pensjonaty. Na miejscu podczas pałaszowania małej piizy i hot doga zaskoczył nas deszcz, na szczęscie okazał się krótkotrwały i jak się później okazało jedyny w trakcie naszej siedmiodniowej przygody z tym krajem. Z Sinai do Braszowa pojechaliśmy już autobusem, gdyż na pociąg powrotny musielibyśmy czekać kilka godzin.

 
Na zdjęciach powyżej pałac cerkiew w Monastyrze Sinaia oraz Peles.
 
Po przyjeździe zameldowaliśmy się w hotelu, marsz około półgodzinny z plecakiem w 30 stopniowym upale był dosyć wyczerpujący. Hotel, choć położony około piętnastu minut od centrum okazał się przyzwoity, z wejściami do pokoji  z galerii zewnętrznej. Po krótkiej drzemce i  kapieli poszlismy zachwycać się Braszowem. Rynek zrobił na mnie niesamowite wrażenie – fajny ratusz, no i wdok na wzgórze Tempa z napisem Brasov, w stylu "Hollywood". Powłóczyliśmy się po uliczkach Braszowa, stare domki i kamienice, dosyć wąskie uliczki, stare bramy wjazdowego obok każdego budynku, pełno restauracji i kafejek i dosyć dużo turystów  - mnie osobiście zachwycił klimat miasta. Obiadokolacja w restauracji Normandia (w ogródku na ulicy smakowała), a piwo orzeźwiająco chłodziło. Powłóczyliśmy się jeszcze trochę wieczorem po mieście, w tym wzdłuż murów miejskich i zmęczeni a zarazem bardzo zadowoleni poszliśmy spać.


 
Na zdjęciach: jedna z ulic w Braszowie, rynek i cytadela.
W środę, 10 lipca, po  skromym śniadaniu poszliśmy zobaczyć i zwiedziliśmy w środku CzarnyKościół. Ciekawe były wszędzie wiszące dywany, które były najczęściej darem dla świątyni. Na miejscug była akurat wycieczka z Polski, któej zachowanie od razu zwracało uwagę, ale dizęki temu mogliśmy trochę posłuchać o historii kościałą w rodzimym języku. Następnie poszliśmy do sygagogi i po szybkim zwiedzaniu udaliśmy się kolejką na wzgórze Tampa. 
Widok ze wzgórza na miasto niesamowity, dokładnie widac układ ulic i co mi sie najbardziej podobało, to te czerwone dachy!
Po szybkim obiedzie - pizza w restauracji Kowlun pojechaliśmy pociągiem Regio do Sighisoary. Standard pociągu trochę gorszy niż u nas, no i tutaj ciekawostka - konduktor sprawdzał bilety z policjantem, gdyż dosyć dużo Romów bez biletów podróżówąło tym pociągiem. Do Sighisoary dotarliśmy po 17.  "Sighișoara (węg. Segesvár, niem. Schäßburg, łac. Castrum Sex, pol. Segieszów) – miasto w środkowej Rumunii, nad rzeką Wielką Tyrnawą (rum. Târnava Mare) w Siedmiogrodzie, jeden z najlepiej zachowanych średniowiecznych zespołów miejskich w Europie Środkowo-Wschodniej. W 1849 miała tu miejsce jedna z bitew w powstaniu węgierskim, w której najprawdopodobniej poległ adiutant Józefa Bema, węgierski poeta Sándor Petőfi.   Centrum Sighișoary znajduje się pod ochroną jako znakomity przykład niewielkiego ufortyfikowanego średniowiecznego grodu, wpisanego na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Co roku w lipcu w starej twierdzy odbywa się Festiwal Średniowieczny. Sighișoara jest znana z powodu znakomicie zachowanego Starego Miasta. Punktem charakterystycznym miasta jest stara Wieża Zegarowa wysoka na 64 m, wzniesiona w 1556 roku. Dziś mieści się w niej Muzeum Historyczne. Innymi atrakcjami są:  XIV-wieczna twierdza z licznie zachowanymi bramami miejskimi, zabytkowy cmentarz ewangelicki, nadal używany (głównie przez społeczność niemieckojęzyczną), gotycki kościół ewangelicki (dawniej katolicki), zwany Kościołem na Wzgórzu (Bergkirche), Dom Paulinus, niedaleko Wieży Zegarowej, dziś mieści się tam restauracja, prawosławna Katedra Trójcy Świętej z lat 30. XX wieku."
Po przyjeździe udaliśmy się do hotelu . Trochę kluczyliśmy zanim go znaleźliśmy – Hotel Rex na osiedlu mieszkaniowym, wyglądało to tak, jakby jeden z bloków przekształcono na hotel,  położony około 15 minut od Starówki. Po zameldowaniu poszliśmy podziwiać Sighisoarę i muszę przyznac, że mnie miasteczko zachwyciło! Turystów dosyć dużó, lecz tłoków w uliczkach nie było, w paru miejscach ludzie malowali z rostawionymi sztalugami, dużo sklepików z pamiątkami no i kolorowe kamieniczki. Samo wejście na starówkę przez Wieżę  Zegarową wywiera wrażenie. W tym dniu powłóczyliśmy się na spokojnie uliczkami  po mieście, przyglądając się wszystkiemu z ciekawością.
Poniżej widok na Sighisoarę z charakterystyczną wieżą zegarową.
 
 
W czwartek po śniadaniu pojechaliśmy do Sybina. " Sybin (rum. Sibiu, węg. Nagyszeben, niem. Hermannstadt) – miasto w środkowej Rumunii, w Siedmiogrodzie, stolica okręgu Sybin. Liczy 154 892 mieszkańców. Leży nad rzeką Cibin, dopływem Aluty.  Sybin (rum. Sibiu) to prawdziwa perła średniowiecznej i barokowej architektury, miasto przepojone duchem kultury zachodniej, będące zawsze najważniejszym ośrodkiem kulturalnym Siedmiogrodu. Posiada uroczą starówkę otoczoną dobrze zachowanymi średniowiecznymi fortyfikacjami. Centrum starówki sklada się z trzech połącznych placów: Dużego (Piata Mare), Małego (Piata Mica) i Huet. Przy tych placach znajduje się kilka kosciółów z których najważniejszym jest bardzo ciekawy protestancki kosciół parafialny. Inną charakterystyczną budowlą Sybina jest wzniesiony w 1777 r. barokowy Pałac Brukhental o charakterystycznej zielonkawiej barwie, obecnie mieszczący ciekawą kolekcję barokowego malarstwa zachodnioeuropejskiego. Innymi charakterystycznymi elementami starówki są wzniesiona w XIII wieku charakterystyczna wieża ratuszowa (Turnul Sfatului) oraz średniowieczny, bardzo malowniczy pasaż schodów (Pasajul scarilor). Elementem kultury czysto rumuńskiej jest zbudowana w 1902 r. imponująca i reprezentacyjna cerkiew metropolitalna Św. Trójcy. Miasto liczy ok. 155.000 mieszk., było stolicą kulturową Europy 2007.  "
Czuliśmy się w tym dniu zmęczeni – po przyjeździe zobaczyliśmy gdzie jest dworzec i sprawdziliśmy pociąg do Sighisoary. Zwiedzjąc Sybin natykaliśmy sie co jakiś czas na współtowarzyszy jazdy autobusem. W tym dniu trafiliśmy niestety na przygotowania do wyściugu kolarskiego w Sybinie, więc obraz miasta zakłócały barierki porozstawiane w różnych częściach miasta. Niespodzianką były dziewczyny z szarfami miss z całego świata, ćwiczące jakiś układ na rynku. Najpierw poszliśmy na Wieżę Ratuszowa – super wystawa w 3D – dostaliśmy okulary do oglądania więc trochę zabawy było i przyznam, że strasznie mi się tam podobało. Pomimo zmęczenia powłóczyliśmy się po Sybinie, tak na spokojnie, z przerwami. Szczególne wrażenie wywierają tzw. oczy Sybina, czyli wywietrzniki w dachach kamienic, które wyglądają,  jakby to były lekko przymknięte oczy przyglądające się miastu. W Sybinie dużo ładnych kamienic, fajne wąskie uliczki ze schodkami i moje ulubione czerwone dachy. Dosyć mało turystów niestety było widać, ale może sprawił to upał, nie za bardzo zachęcający do zwiedzania. Przez to, że byliśmy dosyć zmęczeni, to nie mieliśmy siły nawet, żeby się zachwycać,  dopiero w drodze powrotnej do Sighisoary zacząłem doceniać jakie fajne jest to miasto.
 
Powyżej na zdjęciach: Oczy Sybina i widok na Sybin z widocznym Mostem Kłamców.
Na piątek 12 lipca zaplanowaliśy sobie luźny dzień w Sighisoarze. W końcu można było się wyspać i wypoczętym kontynuowacćzwiedzanie miasta. W tym dniu wybraliśmy się schodami szkolnymi na górę zobaczyć kościół wktórym było widać połączeniu stylów – romańskiego i gotyckiego. Przy kościele ciekawy cmentarz ewangelicki – na nagrobkach często napisane były zawody jakie zmarli wykonywali. Mnie zachwyciła bardzo urokliwa baszta z dobudowany domkiem służąca za mieszkanie opiekunowi cmenarza. Pospacerowaliśmy po Sighisoarza, w tym poszliśmy na „drugą” stronę - fajny widok i zdjęcia z drugiej strony na wzgórze ze Starym Miastem. Po południu "wizyta" w Kauflandzie. Jak jestem za granicą to staram się zajść chociaż raz do supermarketu, popatrzeć na ceny i towary jakie tam mają, przy okazji zrobiliśmy zakupy. Wieczorem jeszcze raz wróciliśmy na Starówkę –  spacer i nocne zdjecia Sighisoary, szkoda jedynie, że bez statywu.


Na zdjęciach uliczki Sigishoary i ujęcie nocne.
Przed nami ostatni dzień zwiedzania Rumunii. Z Sighisoary pojechaliśmy pociągiem do Kluża - Napoki. W przedziale międzynarodowo - osoby rozmawiające po wegiersku, Rumunki no i dwie Holenderki (matka i córka – kupili dom w 2001 roku w Rumuni tylko na wakacje, aż w końcu się tam przeprowadzili w 2012 roku – jednak Rumunia przyciąga). Pociąg oczywiście opóźniony – na miejscu byliśmy po 16. "Kluż-Napoka –  stolica Transylwanii.   Liczy około 320 tys. mieszkańców.   Jako miasto z niezwykle długa tradycją Kluż-Napoca może się poszczycić kilkoma ciekawymi obiektami. Przede wszystkim są to stare miejskie place i zabytkowe obiekty sakralne. Na czele listy znajduje się Plac Avrama Iancu, przy którym znajduje się kilka wartych obejrzenia budynków. Jest tu przepiękna prawosławna katedra oraz Teatr Narodowy, a w centrum placu mozna podziwiać Statuę Avrama Incu. Kolejny plac w mieście to Plac Unii wraz z kościołem katolickim oraz wznoszącym się przy nim pomnikiem króla Macieja Korwina. Plac jest otoczony barokowymi, renesansowymi i gotyckimi kamiecicami. Pomnik Michała Walecznego stoi przy Placu Mihai Viteazul. Ciekawy jest też Plac Luciana Blagi, przy którym można obejrzeć Bibliotekę Uniwersytecką. Oprócz placów w kluż Napoka jest też piękny Ogród Botaniczny, Park Centralny oraz ulice: Uniwersytecka z budynkiem szkoły wyższej i kościołem reformowalnym oraz Ulica Georga Baritiu, przy której znajduje się Uniwersytet Techniczny. W Kluż-Napoka warto też zajrzeć do neologicznej synagogi i na cmentarz Házsongárd z XVI wieku, a także odwiedzić jedno z licznych muzeów: Muzeum Etnograficzne Siedmiogrodu, Muzeum Historyczne, Muzeum Sztuki, Muzeum Zoologii i Muzeum Farmacji."
Oddaliśmy bagaż do przechowalnii, znaleźliśmy dworzec autobusowy (autogara FANY) przy czym dowiedzieliśmy się, ze autobus do Budapesztu odjeżdza o 22 a nie 23, jak mieliśmy na biletach. Poszliśmy zwiedzac Kluż - zabudowa wydaje się większa niż w Braszowie czy Sybinie – trochę knajpek w okolicy domu Mateja Korvina, bardzo łądna cerkiew. Powłóczyliśmy się trochę po mieście, jednakże miasto aż tak mnie nie zachwyciło, w głowie miałem cały czas Braszów, gdzie siedząc na rynku można patrzeć na góry, których widok tak bardzo lubię.  Na dworcu autobusowym czekaliśmy z dwiema Polkami, które zwiedzały Bułgarię i Rumunię. Pół autobsu Polaków - dzieciaki wracały z jakiegoś obozu w Rumunii, więc było swojsko. I tak powoli zakończyła się nasza przygoda z Rumunią. Będzie co wspominać!!!